Łomianki są w okolicznych miejscowościach sławne ze specyficznej prasy urzędowej. Oto wydawana za pieniądze gminnej spółki gazeta służy do porachunków wiceburmistrza z każdym, kto wejdzie w drogę jemu i reprezentowanym przez niego grupom interesu.
Na okładce ostatniego numeru widzimy osoby, którym płacimy miesięcznie 1600 zł by reprezentowały nas mieszkańców wobec władz gminy. Tymczasem nikt z nich nigdy nie stanął po stronie mieszkańców w dziesiątkach konfliktów jakie mają miejsce między mieszkańcami a władzą. Nie zdarzyło się, by w głosowaniu podnieśli rękę za którąś z pokrzywdzonych grup. A grup tych jest coraz więcej. Obrzucanie ich wszystkim epitetem "opozycja" już nikogo nie przekonuje. Coraz mniej jest też czytelników, dla których napastliwe artykuły opisujące winy "opozycji" są choć trochę wiarygodne. Upatrują w nich natomiast szans na przyszłość radni reprezentujący interesy wiceburmistrza. Zdarza się, że z osób które dobrał sobie ten niewybrany przez nikogo urzędnik i na które to osoby bezrefleksyjnie zagłosowało ok. 1/3 wyborców, kogoś ruszy sumienie i zapragnie, by mógł spojrzeć sąsiadom w oczy. Wówczas nagle okazuje się, że jest to osoba zdemoralizowana i natychmiast staje się bohaterem jednego z artykułów, w których specjalizuje się Piotr Rusiecki. Na poły gomułkowska propaganda, na poły hejt w najnowszym stylu.
Dla gwiazd z okładki gazety jest oczywiście jeszcze szansa, tak jak część ich kolegów, mogą przejść na stronę mieszkańców. Nie warto z tym jednak zwlekać, bo za chwilę będzie to wyglądało jak ucieczka z tonącego okrętu.
Czytaj więcej...