Morał: dla wyniku wyborów, dużo ważniejszy jest obraz alternatywy, który budujemy mozolnie przez lata, niż fajerwerki kampanii wyborczej.
Tytuł "Laboratorium Łomianki" wypożyczony od Macieja Krogulca. Już za chwilę wznowi swój cykl komentarzy pod tym tytułem. Zachęcam do lektury.
Ruch miejski to coś więcej niż organizacja pozarządowa. Nasz dekalog – 15 Tez Miejskich wyraźnie pokazuje, że chodzi o takie stowarzyszenia i fundacje, które chcą zmieniać świat wokół siebie. Narzędzia jakie stoją do dyspozycji tych niespokojnych duchów wydają się śmiesznie skromne, bo cóż takie NGO może? Samo rzeczywiście niewiele. Ale gdy wokół organizacji jest prawdziwe poruszenie mieszkańców, prawdziwy ruch, to rzecz wygląda zgoła inaczej. I właśnie różnica między organizacją zawieszoną w próżni, a ruchem silnym aktywnością mieszkańców jest wyzwaniem, przed którym stoimy. Nie mamy wszak, innych atutów, ani władzy, ani pieniędzy, ani wiedzy większej niż profesjonaliści. Mamy tylko lepszy niż inni kontakt z mieszkańcami.
Aktywność mieszkańców to alfa i omega skuteczności ruchów miejskich.
Jak to robimy? Każdy na swój sposób. Skoro jesteśmy rzecznikami zmiany, to w naturalny sposób jesteśmy krytyczni wobec władzy. Jedni są z lokalnym samorządem w otwartej wojnie, inni uprawiają cichą kohabitację, jeszcze inni współpracują, by od środka zmieniać postępowanie władz.
Jakie mamy strategie? Dla jednych narzędziem są akcje protestacyjne, manifestacje i happeningi, inni zabiegają o granty, by móc finansować pożyteczne działania, a jeszcze inni startują w wyborach by zdobyć władzę i w ten sposób kształtować rzeczywistość.
Jakiego sposobu działania byśmy nie przyjęli, kluczem pozostaje poparcie świadomych mieszkańców.
Dlaczego świadomych? No właśnie. Partiom politycznym wystarczy poparcie bez aktywności, wystarczy by człowiek wrzucił kartkę do urny. My musimy mieć coś więcej. Nasze poparcie powstaje w działaniu, w interakcji z mieszkańcami. Nie ma zmiłuj. Albo wyciągniemy ich z domów, sprowokujemy do działania, albo pozostanie po nas tylko gadanina.
Bez aktywności mieszkańców – nie ma ruchu miejskiego – jest tylko ruch pozorny
Jest taka cecha, której się nie docenia, a która ma w przypadku funkcji burmistrza kapitalne znaczenie. Oto przepisy dają burmistrzowi władzę niemal nieograniczoną i człowiek, któremu tę rolę powierzymy musi umieć z niej korzystać w sposób optymalny dla całej społeczności. Cały sekret tkwi w tym, jaki to sposób?
Jako mieszkańcy mamy tendencję do preferowania silnych osobowości, ludzi, którzy starają się zagarnąć jak najwięcej władzy. I to jest pułapka. Burmistrz wyposażony jest w tak duże uprawnienia, że dążenie do poszerzania władzy prowadzi do rozwiązań zgoła niepożądanych, do samowoli i manipulowania otoczeniem.
Idealny kandydat na burmistrza to człowiek, który siłę czerpie z dzielenia się władzą. Dzielenia zarówno z innymi gremiami jak Rada Miejska, zespoły doradcze i konsultacyjne ale przede wszystkim z mieszkańcami. Jako deklaracja brzmi to banalnie. Każdy kandydat obiecuje „oddanie władzy mieszkańcom”, ale nie każdy ma predyspozycje by tak układać relacje z otoczeniem i podwładnymi. Do tego trzeba trochę doświadczenia życiowego, pokory wobec swoich ograniczeń i odwagi by proces dzielenia się władzą uczynić przejrzystym i otwartym. Bo przecież nie mówimy tu o bezwolnej marionetce poruszanej sznurkami z tylnego siedzenia, lecz o realizowanym z dużą determinacją i konsekwencją procesie decyzyjnym rozpisanym na role, w którym uczestniczy wiele podmiotów.
Taki burmistrz buduje swoją pozycję nie kosztem wszystkich innych lecz dzięki innym. Jeśli robi to umiejętnie, nic na tym nie traci, a w gminie rośnie społeczność obywatelska, pojawia się poczucie sprawstwa i odpowiedzialność za swoją małą ojczyznę. Decyzje zaś są lepiej przemyślane i sprawdzone.
Jeśli już więcej nie chcemy się wstydzić, za to jak zarządzane są Łomianki, to pora pomyśleć o kandydacie, który będzie budował społeczeństwo obywatelskie Łomianek a nie imperium swoich wpływów i interesów.
Ukończyłem na Uniwersytecie Warszawskim socjologię w specjalności socjologii organizacji.
Pierwszym moim miejscem pracy był Instytut Organizacji i Kierowania.
Po jego rozwiązaniu przez pięć lat wykładałem socjologię organizacji na Politechnice Warszawskiej.
Następnie odbyłem dwuletnie studia podyplomowe i roczną praktykę badawczą w wiedeńskim Institut für Höhere Studien w zakresie socjologii organizacji i metod matematycznych.
Po powrocie do kraju pracowałem w Instytucie Kultury i Instytucie Studiów Politycznych.
Następnie, po wygranym konkursie, objąłem stanowisko dyrektora Biura Reklamy TVP. Wówczas była to wyodrębniona jednostka organizacyjna posiadająca własny budżet i służby funkcjonalne. W ciągu sześciu lat kierowania nią, z prostego biura posiadającego kilka małych komputerów, przekształcona została w jedno z przodujących w Europie biur sprzedaży. Posiadała system komputerowy oparty na najnowszych osiągnięciach zagranicznych. Wdrożono zarządzanie przez cele i zarządzanie procesami, autorski system ocen pracowniczych oraz innowacyjne metody sprzedaży. Biuro zatrudniało 70 osób a obroty wynosiły pół miliarda złotych rocznie.
W tym czasie uczestniczyłem w pracach międzynarodowej organizacji European Group of Television Advertising z siedzibą w Brukseli, by w końcowym okresie stać się członkiem jej zarządu.
Następnie zostałem zaangażowany przez jeden z największych koncernów medialnych WPP z zadaniem zorganizowania i poprowadzenia polskiego oddziału agencji reklamowej Mindshare.
Kolejnym wyzwaniem była prezesura Międzynarodowego Stowarzyszenia Reklamy w Polsce. W owym czasie była to najważniejsza organizacja reprezentująca interesy mediów, agencji reklamowych i reklamodawców. Rola Stowarzyszenia polegała na utrzymywaniu kontaktu z przedstawicielami rządu i parlamentu oraz komentowanie w mediach zagadnień związanych z reklamą.
Równolegle utworzyłem własną firmę Instytut Mediów zajmującą się audytem mediowym i doradztwem. Prowadzę ją do dzisiejszego dnia współpracując z liderami tej branży z Wielkiej Brytanii i Niemiec.
Poza działalnością ściśle zawodową, angażowałem się w aktywność społeczną. Byłem przewodniczącym Solidarności w swoim instytucie w roku 1981. Nigdy nie należałem do żadnej partii.
Odbyłem szkolenie wojskowe ukończone w stopniu podporucznika rezerwy.
Jestem harcmistrzem ZHP i przodownikiem turystyki pieszej PTTK.
Żona jest absolwentką Akademii Teologii Katolickiej a syn pracuje w Orange Labs jako główny specjalista.
Pliki cookies (ciasteczka) to dane informatyczne - pliki tekstowe, przechowywane w urządzeniu użytkownika. Używane są w celu dostosowania wyglądu strony internetowej do preferencji użytkownika oraz optymalizacji korzystania ze stron internetowych. Używane są również w celu tworzenia anonimowych statystyk, które pomagają zrozumieć w jaki sposób użytkownik korzysta ze stron internetowych. Statystyki te umożliwiają polepszanie struktury i zawartości stron www.
Na naszej stronie stosowane są dwa rodzaje plików cookies - sesyjne oraz stałe. Sesyjne są plikami tymczasowymi, które pozostają w urządzeniu użytkownika, aż do wyłączenia oprogramowania (przeglądarki internetowej). Stałe pliki pozostają w urządzeniu użytkownika przez czas określony w parametrach pliku albo do momentu ich ręcznego usunięcia przez użytkownika.
Standardowo oprogramowanie służące do przeglądania stron internetowych domyślnie dopuszcza umieszczanie plików cookies w urządzeniu użytkownika. Możesz zablokować w swojej przeglądarce mozliwość zapisu cookies. Jednak wybór tej opcji automatycznie zablokuje Ci możliwość korzystania z szeregu funkcji na naszej stronie. Nie możemy także zagwarantować, że oferowane na naszej stronie usługi będą działać w zaplanowany sposób i zgodnie z ich przeznaczeniem.
Więcej informacji na temat blokowania plików typu cookies w Twojej przeglądarce znajdziesz w zakładce "pomoc" przeglądarki.